Way down we go… słyszę utwór Kaleo, myśląc o wstrząsającym filmie Logan – pożegnaniu fikcyjnego bohatera, na jaki zasłużył. To ostatni film z serii Wolverina w roli Hugh Jackmana.
Hugh Jackman to według mnie, dotychczas, jedyny i odpowiedni aktor do odgrywania roli Wolverina – tytułowego Logana. Wygląd, osobowość, umiejętności aktorskie – to wszystko składa się na idealny obraz odwzorowujący bohatera komiksów Marvela z uniwersum X-Men. Mutant zdolny do leczenia własnych ran i blizn od blisko dwóch dekad sprawia, że fani, zapaleńcy, kinomaniacy i zwykli widzowie chętnie odwiedzają kina i porządnie napełniają kieszenie 20th Century Fox. Wolverine to jeden z najpopularniejszych bohaterów serii X-Men.
Logan od pierwszych zapowiedzi wydawał się projektem o wielkich ambicjach. Na seans szłam spokojna – wiedziałam, że to musi się udać. I tak też się stało. Myślę, że Logan to pierwszy film, w którym Wolverine jest ukazany tak, jak każdy jego fan go sobie wyobrażał. Reżyser odszedł od bajkowego świata pełnego super-mocy, tworząc kreację bohatera jako wiekowego mutanta, z bagażem doświadczeń i problemów. Osadził świat w prawdziwych realiach, z ciężkim, ale dobrym klimatem. Mechanizm wysuwania szponów szwankuje, po ranach pozostają mu blizny, ciężej się goi, a adamantium w ciele Logana powoli go zabija. Film słusznie otrzymał kategorię R i połączył w sobie cechy gatunków filmowych tj. thriller, psychologiczny, dramat. W mojej opinii nie jest to film fantastyczny, nieco zahacza o elementy science-fiction, ale to zupełnie inny, wyższy wymiar gatunku. Po Deadpool’u mogliśmy zauważyć, że uniwersum Marvela nie jest przeznaczone jedynie dla odbiorców w wieku 13 – 16 lat, ale także wprowadza w erę dojrzałego kina.
Reżyser Jamesa Mangolda (The Wolverine) w nowym filmie czerpie motywy z jednej z moich ulubionych serii komiksowych, czyli Old Man Logan i wprowadza na ekrany kin X-23. Film jest brutalnym spojrzeniem w przyszłość – u kresu swojego życia jest też Charles Xavier (w tej roli wystąpił ze względu na czas akcji Patrick Stewart), czyli mentor X-Menów. Śmiało mogę powiedzieć, że stan zdrowia mentora X-Menów jest zdecydowanie gorszy, od Logana. Mimo wszystko obaj staruszkowie starają się uchronić Laurę, młodą mutantkę (wynik eksperymentu) i dają obraz dysfunkcyjnej rodziny – właściwie – antyrodziny.
Film jest bardzo osobisty, z jednej strony kameralny i w pewien sposób prywatny dla Jackmana. To nie jest kolejna bajka o ratowaniu świata, gdzie główni bohaterowie wychodzą bez szwanku. W Loganie wszystko obraca się o 360 stopni. Sceny akcji są bardzo brutalne, gra kamery (dzięki kategorii R) ukazuje najmniejsze szczegóły walki, gdzie w niektórych momentach zakrywałam oczy. Co ważne – bohaterowie nie mają czystego sumienia. Nie zabijają jedynie w obronie własnej, nie są synonimem cnót. Często giną niewinni obserwatorzy. To zdecydowanie film dla dojrzałego widza.
Logan to bezprecedensowy hołd złożony Wolverinowi. Rzeczywistość to nie bajka – jak to zauważył główny bohater, widząc w plecaku Laury komiksy o X-Menach – ludzie w nim giną. Dzięki temu Logan dostał zastrzyk realizmu. Szczerze polecam to dojrzałe, ciężkie kino.
DA.